wtorek, 25 października 2011

"Pani Księga" idzie spać

Indie to jedno z najbardziej ludnych państw świata, swego czasu określane mianem kraju trzeciego świata, dziś kraj rozwijający się. Stanowi podobno niemałe wyzwanie, dla tych którzy nie byli dotąd w Azji, dlatego aby się nie zrazić, dobrym sposobem jest nastawić się przed wyjazdem na najgorsze, nędzę, bród, robaki, hałas, natręctwo, kurz, rumor, czyli wszystko to, co zwykłego człowieka przysparza o ból głowy. Dlatego w swe granice Indie z jednej strony ściągają wielu ciekawskich, którzy chcą przeżyć w swym życiu coś niebanalnego, podnieść poziom adrenaliny, spotkać kogoś lub coś, czego w życiu nie widzieli, z drugiej celem wielu z turystów jest po prostu zwiedzić kraj o odmiennej kulturze i jego sztandarowe zabytki, zobaczyć jeden z wielu kawałków świata, przywieźć wrażenia i powoli zapomnieć. Jedni uciekają stąd bardzo szybko, inni nigdy by nie pomyśleli, że ta nędza, bród, robaki, hałas, natręctwo, kurz, rumor… Indie mogą odegrać w ich życiu wielką rolę, staną się miejscem, o którym będą chcieli czytać, do którego będą chcieli wracać i które zapragną poznać od podszewki. Indie bowiem, nie mogą się podobać, nie są Księstwem Monako z równo przyciętą zieloną trawką, czystymi ulicami, zadbanymi restauracjami, ale ewidentnie potrafią wzbudzić w wielu z nas fascynację.

Zawiodą się Ci, którzy tak podziwiają na kolejnych stronicach albumów słynne zabytki Indii, Taj Mahal, Victoria Terminus, Hawa Mahal w Jajpurze, fort w Jodhpurze, czy wyspa Elefanta, ale to nie je będę tutaj opisywać, chociaż nie mogę odebrać im przywileju bycia jednymi z najpiękniejszych i najpotężniejszych zjawisk świata. To ludzie i panująca tutaj kultura moim zdaniem jest najważniejszym ogniwem Indii i dlatego stanie się w tym artykule przedmiotem moich rozważań.

Na kulturę indyjską składa się wiele czynników, jednak najważniejszymi z nich są żyjące we względnym pokoju systemy filozoficzne i religie, a przede wszystkim ta jedna najbardziej kojarzona z Indiami, a mianowicie hinduizm, wyznawany tutaj w przeważającej skali przez 80% społeczności. Swą jedną z podstawowych cech - podziałem na warny i dźati, warunkuje porządek społeczny, a co za tym idzie sankcjonuje w wielu przypadkach istniejącą tutaj biedę. Dlatego na każdym kroku napotykamy ludzi, których jedynym domem jest ulica. To na niej odbywają się codzienne rytuały obmywania ciała, zębów, kładzenia się spać, spożywania posiłków. Chyba nie poruszałam się na tych ziemiach drogą, której nie zamieszkiwałby chociażby jeden bezdomny. Niebywałe wydają się zamieszczone w jednej z książek Jeana-Claude Carrièrea słowa, twierdzące, że jeszcze 20 lat temu, przed tzw. boomem gospodarczym, na ulicach miast indyjskich mieszkało znacznie więcej żebraków[1]. Można się zastanawiać, czy jest to możliwe, że może być ich jeszcze więcej?

Taki oto obraz, nie mówiąc o karaluchach i myszach przywitał mnie w pierwszej napotkanej restauracji jaką zwiedziłam zaraz po przyjeździe do stolicy Indii - Delhi 27 czerwca 2010 roku. Moje uczucia porównać można było ze strachem, obrzydzeniem i pragnieniem powrotu. Zaczęłam żałować, że w ogóle zdecydowałam się tutaj przyjechać. Ogromy żar z nieba jaki dopadł mnie tego dnia przypieczętował wszystko, nie wyobrażałam sobie tutaj zostać, aż do czasu…

Delhi, stolica Indii, miasto podzielone na Stare i Nowe zachwyca i irytuje swoją wielkością i zatłoczeniem. Dostrzec w nim można niezwykłą wielokulturowość. Już pierwszego dnia mogłam oddać się zwiedzaniu sztandarowych miejsc Starego Delhi, do których należą świątynia dźinistów odłamu digambara wraz ze znajdującym się tutaj szpitalem dla ptaków, meczet Dźama Masdźid, Czerwony Fort, czy sikhijska świątynia Sisgandź Gurdwara.

W każdym z tych miejsc znajdowali się ludzie oddający hołd swoim religią, było ich wielu a ja mogłam znaleźć się pośród muzułmanów, dźinistów, hindusów, sikhów w przeciągu paru chwil. I to tego dnia nastąpił początek mojej fascynacji tym krajem. Pierwszego dnia, wieczorową porą przeżyłam jedno z najbardziej znamiennych zjawisk w życiu, miałam przyjemność uczestniczyć w ceremonii kładzenia Pani Księgi spać w sikhijskiej świątyni Sisgandź Gurdwara i jednocześnie rozkoszować się wspaniałą, może nawet mistyczną tradycją sikhijską.

Sikhowie

Zanim rozmaże się nad wspominkami z owej świątyni, warto odpowiedzieć na pytanie kim są sikhowie?

Sikhów jest łatwo poznać ze względu na charakterystyczne cechy ich wyglądu, które są określane mianem 5K. Kesz, czyli długie włosy i zarost, symbolizujące poświęcenie i wierność Bogu; Kangha, grzebień do czesanie, zwykle umieszczony pośród włosów, utożsamiany z porządkiem i karnością; Kirpan, miecz, bądź sztylet, przypominający o opowiadaniu się po stronie prawdy; Kaczcza, spodnie do kolan noszone pod ubraniem, będące symbolem czystości i Kara, stalowa bransoletka, umieszczona na prawej ręce, oznaczająca jedność sikhów[2]. Do tego należy dodać charakterystyczny turban, okrywający włosy na głowie, zdejmowany tylko w domu.

Za twórcę sikhizmu uważa się guru Nanaka, żyjącego na terytorium obecnego Pendżabu na przełomie XV/XVI wieku. Według przekazów miał on podróżować w towarzystwie muzułmanina Mardany i hinduskiego chłopa Bali, głosząc prawdy swojej nowej wiary przy pomocy wierszy i hymnów. Stąd zapewne pochodzi nazwa religii - sikhizm, która oznacza dosłownie „uczeń”. Stanowi ona wiarę stworzoną z dwóch największych systemów wierzeń Indii, a mianowicie z hinduizmu reprezentowanego przez Bali i muzułmanizmu Mardany. Można powiedzieć, że jest ona fuzją najbardziej przyjaznych istocie żywej wartości z tych właśnie religii. Tym samym sikhizm wyzbył się panteonu bóstw hinduskich, głosząc wiarę w jednego Boga, lecz podkreślając wagę dziesięciu guru, w tym właśnie wspomnianego pierwszego guru Nanaka. Najważniejsze idee, jakie wpisały się w tradycję sikhizmu to: zakaz palenia, picia alkoholu, używania narkotyków, zakaz jedzenia mięsa, szacunek do pracy, ale także równość wszystkich wobec boga, jak też wspólny dialog pomiędzy religiami. Stąd sikhowie bardzo długo nie opowiadali się w konfliktach po żadnej ze stron, będących źródłem ich tradycji. Natomiast symbolem owej tolerancji miały być langary, czyli darmowe stołówki, w których wszyscy ludzie, bez względu na pochodzenie, wyznawaną religię, kastę, urodzenie, kolor skóry, mogli zjeść wegetariańskie posiłki. W tym miejscu należy dodać, że wydawanie posiłków na rzecz odwiedzających świątynię stanowi do dziś nieodpłatną pracę wiernych. Ponadto równość wiernych w Gurdwarze[3] podkreślana jest tym, że każdy w tym miejscu siedzi na podłodze.

Jest to także jedna z niewielu religii orientalnych, która stawia na równi kobietę i mężczyznę:

„Mężczyzna rodzi się z kobiety, wzrasta w kobiecie, zaręcza się z kobietą i żeni. Od kobiety doświadcza przyjaźni, przez kobiety świat posuwa się naprzód (…). Jak można więc określać ją jako mniej wartościową, skoro ona daje życie królom? Z kobiety powstaje kobieta, nikt nie powstanie bez kobiety. Nanak rzecze, że zupełnie bez kobiety istnieje tylko Stwórca[4]”.

Kobiety w sikhizmie mogą zatem uczestniczyć w obrzędach, czytać Świętą Księgę sikhów podczas ceremonii, częstować w trakcie nabożeństwa tradycyjną słodką potrawą, czy też zarządzać Domem Guru[5].

Według cenzusu z 2001 roku sikhizm to czwarta pod względem wielkości religia w Indiach[6]. Oczywiście największe ich skupisko znajduje się w Pendżabie, gdzie żyje prawie 76% jej wyznawców[7]. To tutaj znajduje się bowiem najświętsza ze świątyń sikhijskich, a mianowicie Złota Świątynia w Amritsarze, tutaj też można spotkać najbardziej bajecznie wyglądających sikhów z długą brodą i prawdziwą szablą u boku.

Ceremonia

Jednym z najważniejszych symboli Religi sikhijskiej jest Święta Księga, zwana Sri Guru Granth Sahib. Pani Księga (sahib - oznacza „Pan”, stąd nazwa) stanowi zbiór nauk guru Nanaka, wierszy Ardźana i hymnów Kabira. Słowa zawarte w księdze są śpiewane, a nie czytane. Uznawana jest obecnie za 11 guru sikhów, któremu oddawana jest z największa powagą cześć. Podczas ceremonii układania jej do snu, w której miałam przyjemność uczestniczyć owego wieczoru, księga była omiatana czymś w rodzaju delikatnej miotełki, a następnie przenoszona z pod baldachimu, gdzie spoczywała na specjalnej poduszce w ciągu dnia, do miejsca, gdzie została przykryta, aby mogła „zapaść w sen” i odpocząć. Następnie cały „orszak”, składający się ze starszych mężczyzn z długimi brodami, udał się w powolny spacer wokół rytualnego basenu, gdzie część z wyznawców płci męskiej wskakiwało do wody. Towarzyszyły temu głośny śpiew wiernych i dźwięki wydawane z różnych instrumentów, coś w rodzaju bębnów, dzwonków. Wszyscy obserwowali to piękne wydarzenie mające miejsce na tle świateł odbijających się od tafli wody. Duchowe przeżycie.

W świątyni znajdowały się zarówno dzieci, młodzież jak i starsze osoby, może trochę bardziej zaangażowane w sam rytuał, jednak każdy stał lub klęczał w skupieniu i z pełną powagą.

Każdy mężczyzna miał na głowie misternie upięty turban, czy to zabawnie zawiniętą chustę w niebieskim, białym, czerwonym, różowych kolorze. Kiedyś symbolizował on przynależność do jakiejś społeczności, dziś nie znaczy już nic, jest tylko rezultatem panującej mody. Wszyscy na boso, spoceni, ale nikt nie narzekał, każdy oddał się śpiewom, modłom.

Po całym zajściu większość gapiów czy to wierzących powolnie udała się do wyjścia być może po to by, przynajmniej część mogła, wrócić tu nazajutrz rano. Wraz ze wschodem słońca, Pani Księga jest bowiem budzona, w podobny mistyczny sposób, z oddaniem czci i zachowaniem pełnej godności.

Kiedy ma się przyjemność uczestniczyć w nowym miejscu w tak wzniosłych i osobliwych wydarzenia, człowiekowi nagle przestaje wszystko przeszkadzać: specyficzne zapachy, tłum na drogach, robaki, brud. Warto wtedy wykorzystać ten moment, przedłużając go zakamuflowaniem się w jakiejś restauracji na dachu jakiegoś hotelu, gdzie upalna noc, zimne picie, spokój i czar wspomnień sprawią nam ogromną przyjemność. W tak ogromnych miastach jak Delhi restauracje często umiejscowione są na dachach. Z pewnością dlatego, aby odciąć się od panującego na dole kurzu i hałasu.


[1] J.C. Carriere, Alfabet zakochanego w Indiach, Warszawa 2009, s.131

[2] M. i U. Tworuschka, Religie świata. Inne religie, Warszawa 2009, s. 62

[3] Gurdwara – “Dom Guru”, świątynia sikhów. M. i U. Tworuschka, Religie świata. Inne religie, Warszawa 2009, s. 209

[4] Guru Granth Sahib, za: M. i U. Tworuschka, Religie świata. Inne religie, Warszawa 2009, s. 66

[5] Z. Igielski, Sikhizm, Wiedza i życie, nr 1/1997, http://archiwum.wiz.pl/1997/97014000.asp (25.03.2011)

[6] Census Data 2001, Religious Composition, http://www.censusindia.gov.in/Census_Data_2001/India_at_glance/religion.aspx (25.03.2011)

[7] Census GIS India, Religion, http://www.censusindia.gov.in/Census_GIS/page/Religion_WhizMap/housemap.htm (3.04.2011)

2 komentarze:

  1. Zawsze jak gdzieś wyjeżdżam nastawiam się na najgorsze, dzięki temu jeszcze nigdy nie byłam rozczarowana,chociaż wiem,że cały czas to gdzieś tam na mnie czeka i kiedyś się zdziwię i zrzednie mi mina :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nastawianie się na najgorsze jest jakimś sposobem na to, by się nie rozczarować... ja gdy dzieś wyjeżdżam wyobrażam sobie "tą" niezwykłą przygodę, jaką mogę przeżyć, to motywuje mnie do dalszch podróży :-)

    OdpowiedzUsuń